„karpie wymagają ciągłego poszukiwania”
08.18r.
świetna relacja Davida z jego ostatniej zasiadki na bobrowym✍️
➡️czy warto trzymać się pewniaków?
➡️cwane karpie
➡️zatopione miejscówki
🐠🐟 … jest o czym czytać‼️
Karpie wymagają ciągłego poszukiwania
Dawid Wysocki z Solar Carp Army spędził kilka dni nad Jeziorem Smolno tak zrelacjonował zasiadkę:
„Minęły niespełna trzy tygodnie od mojego ostatniego pobytu na Smolnie. A czułem już wewnętrzną potrzebę zmierzenia się z tą piękną, nieprzewidywalną, dziką wodą. Sobota wieczór kończę pracę, auto mam już spakowane, no to w drogę.
Na miejsce dojeżdżam o północy. Ze spokojem zabieram się za przewiezienie wózkiem całego karpiowego majdanu na pomost bobrowy, który znajduje się kilkadziesiąt metrów od parkingu. Namiot rozłożony, ponton nadmuchany wszystkie rzeczy na swoim miejscu i już się zrobiła godzina trzecia. Stwierdzam że nie będę się spinał, ustawiam budzik na godzinę siódmą i idę spać.
Około godziny szóstej obudziły mnie promienie słońca, mimo krótkiego snu czułem się tak wypoczęty, jak by minęło co najmniej z dwanaście godzin. Zabieram się za typowanie miejsc i wywózkę zestawów. Dwa kije pod kapelony, a jeden pod stary pomost – myślę, że to będą bankówki!
Godzina czwarta rano, ledwo zasnąłem po kolejnym przyłowie lina, a z łóżka wyrywa mnie długa rola mojego ulubionego dźwięku. Już wiem, że to karp. Może nie był to ten po którego tu przyjechałem, ale wiem, że trafiłem na miejsce, z którego ryby wychodzą na żerowanie. Co ciekawe jak to na ogół bywa na tego typu jeziorach ryby z głębszej części wychodzą w nocy na płycizny w celu poszukiwania pokarmu. A tutaj ryby całymi dniami przesiadywały w trzcinach i w nocy lub nad ranem dopiero wychodziły metr maksymalnie dwa przed trzcinę w poszukiwaniu pokarmu.
Kolejny dzień spędzam łowiąc piękne liny, a największy z nich ma 2,5 kg. Pod wieczór zmiana taktyki. Rezygnuję z drobnej frakcji i zostaję tylko przy kulach. Zmieniam miejsca oraz zestawy podnoszę z dna i na każdym kiju ląduje mój killer, czyli pop-up „chinese”.
Jest godzina siódma, słyszę kilka delikatnych pików..myślę znów lin. Chwytam kij i uśmiecham się sam do siebie mówiąc – do dzieła! Karp jak lokomotywa ciśnie w stronę zatoki. Mocno skręcam hamulec, robię kilka kroków w tył, kij mocno w lewo i udaje mi się go odciągnąć od trzcin. Po chwili w podbieraku widzę pięknego złocistego karpia pełnołuskiego. Coś w tym roku one mnie polubiły.
Zabieram się za wywiezienie zestawu, a później za śniadanko. Koło godziny dziesiątej kolejne branie z tego samego miejsca. Ryba od razu ucieka w trzciny, dopływam na miejsce i widzę końcówkę strzałówki (odcinek około 10 metrów) tuż przy trzcinach. Niestety ryba się spięła.
Cały dzień spędzam przy komputerze troszkę pracując. Późnym wieczorem kładę się do snu, a tu znów sygnalizator wyje.. – dobrze jest, zacinam, szybko wskakuję na ponton, bo znów się rybie pomyliły kierunki i zamiast ładnie płynąć w moją stronę wybrała trzciny . Niestety tę rybkę też tracę. Rano pakuję auto i oddaję się chwili ciszy obiecując tej pięknej wodzie, że już niebawem się znów spotkamy.
Podsumowując, podobne miejsca na poprzedniej zasiadce dawały mi ryby, ale nie tym razem. Jak widać nie warto trzymać się pewniaków, a karpie wymagają ciągłego poszukiwania.”